środa, 21 listopada 2012

Imagin Liam


Nie przedłużam-jak nigdy- i napiszę tego imagina.Mam nadzieję że się spodoba :)
Dla nastroju polecam:  http://www.youtube.com/watch?v=ePLKJSfjb8M&feature=g-vrec
                            Moje życie straciło sens... Usiadłam w tym miejscu... Mech był tutaj milutki. Zauważyłam że wyrasta na nim mały kwiatek. Przypomniałam sobie tę chwilę...
Jechałyśmy razem na przejażdżkę końmi. Postanowiłyśmy pojechać lasem. Była zima. Rozmawiałyśmy i śmiałyśmy. Nic dziwnego. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami. Zawsze, wszędzie razem... Gdy wjechałyśmy na pewien leśny pagórek jej koń nagle się poślizgnął i spadając przewrócił również mojego. Byłam przerażona... Obie spadałyśmy z góry. Widziałam jak El próbowała wyjąć nogę ze strzemienia... Nie byłam w stanie nic zrobić.Byłam bezradna tak jak i ona... Również nie mogłam sonie poradzić.Usłyszałam ostatni krzyk Elizabeth.Ostatkami sił zadzwoniłam po rodziców. Pomimo okropnego bólu przeszywającego moje ciało podeszłam a raczej przyczołgałam  się do Elizabeth. Uklęknęłam przy niej.
-El...Elizabeth proszę odezwij się! Błagam cię! Jedno słowo! Proszę nie zostawiaj mnie tu samej!-moje łzy kapały na jej kurtkę.Przytuliłam się do niej i płakałam. Dalej nie pamiętam nic...
                          Obudziłam się w szpitalu. Obok mnie siedzieli rodzice.
-Gdzie jest Elizabeth? Wszystko z nią dobrze prawda?- oni jednak nie odpowiedzieli mi.Odrywając wszystkie kroplówki wybiegłam z sali i zaczęłam krzyczeć
-El! Gdzie jesteś?! Odezwij się to ja! To ja Rose! Elizabeth! Proszę!- Krzyczałam płacząc. Mama mocno przytuliła mnie. Z wycieńczenia zasłabłam w jej ramionach. Śniła mi się El... Mówiła żebym zajęła się jej koniem- Prometeuszem. Mówiła że jej teraz lepiej i że jest ciągle ze mną...
                    Minęły już 2 miesiące od tego zdarzenia... Nie chodzę do szkoły, ponieważ psychologowie zakazali mi tego ze względu na mój stan psychiczny... Codziennie odwiedzam Elizabeth na cmentarzu.
Po chwili myślenia skierowałam się właśnie tam... Do mojej Elizabeth... Czasem ludzie patrzyli na mnie jak na wariatkę. Siedziałam przy grobie przyjaciółki i "rozmawiałam" z nią. Może to i dziwne ale.. Czułam jej obecność. Czułam się w tedy tak, jakby siedziała koło mnie.
Byłam już przy grobie El.
-Hej Elizabeth!- powiedziałam siadając na ławeczce- Co tam u ciebie? Prometeusz robi ogromne postępy! Po woli wychodzi z tej traumy po wypadku... Bardzo za tobą tęsknię wiesz?- powiedziałam nagle. Po moim policzku zaczęły spływać łzy
-Czemu cię już nie ma?! Byłaś dla mnie jak siostra! Elizabeth błagam cię zabierz mnie do siebie! Nie chcę tak żyć!- poczułam jak ktoś podchodzi do mnie i obejmuje mnie ramieniem. Przytuliłam się myśląc że to tata. Nic nie mówił. Ta cisza była kojąca. Rozpłakałam się na dobre. Podniosłam głowę. Zauważyłam że nie przytuliłam się do taty lecz do jakiego chłopaka.
-Przepraszam...-powiedziałam ocierając łzy dłonią
-Nic nie mów...
-Jesteś...Zachowujesz się inaczej niż reszta ludzi która przytula mnie tu jak płaczę... Zawsze mówią mi, że będzie dobrze i że rozumieją mój ból... Mówią że muszę być dzielna i nie wolno mi płakać bo jestem silną dziewczyną...I że czas leczy rany...I żebym pogodziła się z jej śmiercią bo to przeszłość...
-Nie wiem dlaczego tak mówią... Nikt nie jest w stanie zrozumieć co czujesz, nikt nie jest w stanie czuć tego samego bólu co ty... I nie wiem jak są w stanie powiedzieć że czas leczy rany!I Nigdy ale to PRZENIGDY nie wolno ci zapomnieć o tych których naprawdę kochasz!Trzeba być silnym ale nawet najsilniejsi muszą okazywać swoje emocje! Przepraszam że nie powiedziałem tego co chciałaś usłyszeć...
-Ale... Ja właśnie to chciałam usłyszeć!- odpowiedziałam mu . Wyglądał na trochę zaskoczonego. Po chwili odezwał się:
-Pomogę ci jeśli chcesz... Pomogę ci ułożyć sobie życie od nowa... Musisz tylko się zgodzić.-powiedział wyciągając rękę w moją stronę. Zawahałam się jednak przyjęłam jego propozycję.Postanowiłam mu zaufać.

                                       Mijały miesiące. Z Liamem- bo tak miał na imię ów chłopak, którego poznałam na cmentarzu- czułam się z każdym dniem coraz lepiej. Zabierał mnie w różne miejsca. Codziennie też przychodziliśmy do Elizabeth. Zapalaliśmy znicz i kładliśmy kwiaty. Po pewnym czasie coś między nami zaiskrzyło... Byliśmy razem nierozłączni... Przy Liamie czułam się bezpieczna i potrzebna. Pokazał mi że życie ma sens.Psychologowie byli zaskoczeni poprawą mojego zdrowia. Zaczęłam uśmiechać się i normalnie funkcjonować.Ja tak naprawdę miałam własną teorię na temat tego zdarzenia...Jestem pewna że to Elizabeth przysłała do mnie Liama. Chciała mi pokazać że się mną opiekuje... Kto wie? Może właśnie jej zawdzięczam miłość mojego życia?Mam nadzieję że razem z Liamem będziemy szczęśliwą parą... Do końca życia. Jedno jest pewne - ona zawsze będzie blisko mnie.
                                            
                               Mam nadzieję że się podobało. Dziękuję Wam bardzo za wszystkie komentarze :* To naprawdę daje motywację do pisania kolejnych imaginów! Jeszcze raz wielkie dzięki za wszystko! :*
                                                  DirectionerM

2 komentarze: